Zanosi się na poważne kłopoty dla Jamesa Camerona gdyż io9 - jeden z poczytniejszych serwisów zajmujących się tematyką sci-fi, dzięki swoim czytelnikom zauważył, że jego najnowszy i szumnie zapowiadany film czyli Avatar ma zaskakującą dużo wspólnego z opowiadaniem Poula Andersona pod tytułem Call Me Joe z 1957 roku.
[more]W opowiadaniu tym:
- Główny bohater jest sparaliżowany i porusza się na wózku.
- Będąc nieszczęśliwym z powodu swojego stanu, jedyne prawdziwe chwile szczęścia przeżywa gdy za pomocą swojego umysłu kontroluje sztucznie wyhodowaną obcą istotę, za pomocą której podróżuje po obcej planecie.
- Obcy są niebiescy, podobni do kotów i używają prymitywnej broni przeciw drapieżnikom zamieszkującym planetę.
- Bohater z czasem poznaje kilka obcych istot płci żeńskiej. Zakochuje się w jednej z nich i jej cywilizacji.
Wypisz, wymaluj - scenariusz Avatara. Oczywiście są też różnice. Kosmici w opowiadaniu mają cztery nogi a w filmie dwie, ale to sprawy czysto kosmetyczne. Warto dodać, że Cameron przegrał już jeden proces sądowy wytoczony w podobnej sprawie. W tamtym wypadku chodziło o Termintora. Różnice między tym co pokazał Cameron w filmie a scenariuszem dwóch odcinków napisanych przez Harlana Ellisona dla popularnego serialu The Outer Limits wynikały z innego podejścia reżysera do tematu. Mimo to, studio przystało na ugodę z Ellisonem, który został wymieniony w napisach końcowych. Ciekawe, jak teraz obrócą się sprawy...[/more]