- Kapitanie, osłony na 100 %, transfer personelu Gwiezdnej Floty zakończony... W tym samym momencie na mostek weszło kilku oficerów Federacji, wszyscy w stopniu porucznika.- Porucznik Agill melduje przybycie uzupełnienia - odezwał się jeden z nich. Komandor przyjrzał im się. Wszyscy byli świeżo po Akademii, zupełnie "zieloni". Na ich tle załoga Valdy to już stare wiarusy...Potrząsnął smutno głową i klepnął komunikator.- Wolf do oficerów. Mamy federacyjne uzupełnienie, zajmijcie się nimi... Witam, poruczniku - to już skierował do porucznika - Zajmijcie panowie miejsca przy stanowiskach, gdyby któryś z oficerów nie był w stanie wypełniać obowiązku - zastąpicie go. Jasne?- Tak jest - porucznicy potwierdzili i rozeszli się po mostku. Komandor zaś z powrotem zajął się dowodzeniem okrętem.- Torpedy przyszły?- Tak jest.- Sternik - kurs na pole bitwy. Odsuń nas od Bazy na minimalną bezpieczną odległość. Ciężki okręt zaczął powoli wykonywać zwrot, oddalając się od federacyjnej instalacji.- Kanał wywoławczy!- Otwarty."Wolf do Bazy Gwiezdnej. Dziękujemy za pomoc. Proszę przesłać kapitanowi Tazmanowi pozdrowienia...I przypomnieć mu, że teraz wisi mi już dwa piwa. Wolf out."- Kapitanie, minimalny bezpieczny dystans osiągnięty.- W porządku - oficer rozejrzał się po twarzach załogi. Wszyscy byli gotowi.- Czerwony alarm! Wszyscy na stanowiska bojowe! Sternik - maksimum warp.- Ale, kapitanie, przepisy Federacji...- zaczął jeden z poruczników. Umilkł, gdy komandor odwrócił się do niego, zaciskając dłoń na wystającym zza pasa sztylecie.- To mój okręt...A przepisy Federacji mam gdzieś. Teraz zaś...Proszę się zamknąć. Blady porucznik nic nie odpowiedział. Komandor odwrócił się do sternika.- Współrzędne i prędkość wprowadzone?- Tak jest.- Start. Krążownik zniknął w oślepiającym błysku.
