Oficerowie podeszli do generatorów osłon. Komandor schylił się i obejrzał go dokladnie, po czym nic nie mówiąc zaczął przyglądać się wyprowadzeniom mocy. Taktyczna przypatrywała sie temu z ciekawością. Mieszaniec klepnął komunikator:- Wolf do Kahlehra. Jak system podtrzymywania życia?- Działa, szefie...Już od paru chwil.- A jak to wygląda w sekcji generatorów osłon?- Atmosfera jeszcze rzadka, ale da się oddychać.- Bardzo dobrze. Oficer ściągnął hełm i skrzywił się, wciągając powietrze.- Oooo, powiedziałbym, że się maszyna czyszcząca z moimi skarpetkami otworzyła...Co za aromat... Zajrzał ponownie do generatora.- No dobra. To idzie tędy, a to - tamtędy... A jeśli zepnę to tutaj... Odpowiedzią był snop iskier i dosadne wyrażenie po klingońsku, płynnie przechodzące w romulańską "wiązankę". Taktyczna słuchała tego cierpliwie z lekkim uśmiechem. Po chwili oficer wyprostował się i otarł usmoloną twarz.Klepnął ponownie komunikator.- Wolf do Coena. Osłony więcej jak do sześdziesięciu procent nie podejdą... Ale zawsze to jakiś postęp...Ciekawe, czy... Przerwał mu słyszalny gdzieś w oddali łoskot.- Co u diabła...- Szefie, mamy problem - jeden z mechaników połączył się z oficerem przez komunikator.- Co znowu?- Generator pola integrującego odmawia współpracy...- Jeszcze i to - pół-Klingon zrobił minę męczennika i wzniósł oczy ku sufitowi - Dobra, już idziemy...- Powiedz mi jedno - dołożyła swoje Son'ya - dlaczego na federacyjnych okrętach wszystko da sie zreperować dzięki zwykłemu klepaniu w konsolę...A u nas trzeba się z tym tak męczyć?- Bo nie jesteśmy na okręcie federacyjnym. Poza tym jestem mechanikiem, nie operatorem konsoli...