Oszołomiony komandor rozejrzał się podejrzliwie. Powinien juz nie żyć...Podszedł do niego klingoński lekarz.- Witamy na IKC Vornak, komandorze... Zdjęliśmy pana w ostatniej chwili.- A moi ludzie? Lekarz wskazał w bok. Pół-Klingon ujrzał grupkę swoich oficerów. Przeliczył ich szybko i odetchnął z ulgą. Ujrzał nagle, jak od grupki odrywa się taktyczna. Podeszła do niego.- Kapitanie, można prywatnie? Bez rang? Oficer skinął głową. Son'ya wzięła zamach i zdzieliła go porządnie. Wolf pomacał się po szczęce i spojrzał na nią przeciągle.- Jeszcze porozmawiamy - obiecał. - Czekam - Klingonka usmiechnęła się obiecująco. Komandor wyszedł z przesyłowni, nie zwracając uwagi na protesty lekarza. Udał się na mostek.- Jaki status? - spytał wchodząc. D'meg odwrócił się i uśmiechnął się lekko.- Spieszy ci się do piekła, jakbyś stamtąd pochodził...No cóż, Sześcian ledwie zipie. Valda spełniła swoje zadanie...Kapitan Coen nie ma osłon, Jod'mos robi co może, Corsair nadal się nie odzywa.- Masz coś dla mnie?- Wybieraj: stanowisko pierwszego jest tymczasowo wolne, bo mój walczy na Corsairze...W maszynowni przydałaby się twoja pomoc...A w hangarze stoi zapasowy myśliwiec Kah'Plakt z pełnym uzbrojeniem.- Wiesz, co wybiorę...Dbaj o moich ludzi.- Qpla, przyjacielu - Klingoni klepnęli się po przyjacielsku. Komandor podążył do hangaru i usiadł w fotelu pilota. Sprawdził systemy. Wszystkie sprawne...Nagle kątem oka złowił migniecie rudych włosów. Odwrócił się.- Te stateczki są dwuosobowe - mruknęła Son'ya, zapinając pas - Tym razem się mnie nie pozbędziesz.- Ewidentny brak szacunku dla przełożonego - parsknął komandor i otworzył kanał wywoławczy."Wolf do Vornaka. Proszę o zezwolenie na start""Udzielam".Niewielki stateczek oderwał się od Vor'Chy i rozpłynął się w przestrzeni, obierając kurs na Sześcian...///Dialogi na Vornaku wprowadzone za zgodą Kronosa ///