- Kapitanie, pozycja zajęta. Jesteśmy gotowi przejąć ogień sześcianu w USS Corsair. - poinformował sternik na mostku USS James T. Kirk. - Dobrze. - odpowiedział kapitan Seldon. - Czekamy. - Kapitanie, transmisja z IKC Vornak. - zauważył operacyjny. - Na ekran.Zaraz po tym, jak oficer operacyjny wcisnął coś na swojej konsoli, na ekranie głównym pojawił się obraz kamandora D`meg'a."Kapitanie Seldon dziękuję za pomoc, na pewno dobrze wykorzystam pana ludzi. Walcząc do samego końca w obronie USS Livingston pan i pańska załoga zasłużyliście sobie na nasz szacunek ! To dla nas zaszczyt iż możemy walczyć ramię w ramię z tak dzielnymi ludźmi. Qapla ! D`meg wyłącza się............ " - Nadajcie do Vornak'a. "USS... James T. Kirk do IKC Vornak. Ja też dziękuję panu, że ocalił pan życie chociaż kilku moich ludzi z Livingston'a. Nich pan szybko skończy z tym sześcianem i zapobiegnie dalszemu rozlewowi krwii. Wystarczy już ofiar. I proszę się zająć komandorem Wolfem. Chyba postradał zmysły kierując okręta na kurs kolizyjny. Powodzenia. Seldon wyłącza się." - kończąc Michael uśmiechnął się smutno. - Wiadomość wysłana. - powiedział operacyjny. - Kapitanie, Vornak dogania IKC Valda. - poinformował oficer taktyczny. - Będziemy czekać. Co z moją załogą? - zapytał kapitan pannę Cannier. - Wszyscy są na pokładzie, większość oficerów Floty zajęła się już obowiązkami na okręcie, zaś cywile zostali umiejscowieni w kwaterach. Wszyscy są bezpieczni... jak można być bezpiecznym podczas bitwy. - Dziękuję, pani komandor. - odpowiedział Seldon pełen obaw. Obaw, które miały się zaraz spełnić...