Hej hej! Jakoś mi się nie chce wierzyć że Picard był stewardem.. Co prawda z TNG oglądałem tylko filmy kinowe ale... ( ciach)
To się popraw 😀 . Stewardem może rzeczywiście nie był, ale egzamin do Akademii Floty zdawał dwukrotnie. Czyli nie "jechał" na znajomościach. A i po wyjściu z Akademii nikt nie zostaje od razu kapitanem. Po kolei: chorąży, porucznik, porucznik-komandor, komandor, kapitan... Wszystkie te stopnie musiał przejść. Dodatkowo musi też podejmować decyzje, bacząc na bezpieczeństwo okrętu. Chciałbyś kiedykolwiek stanąć przed wyborem: poświęcić życie najlepszego przyjaciela, bądź kobiety którą kochasz - czy narazić bezpieczeństwo i życie kilkuset osób załogi przy próbie ratowania tego kogoś?
Chciałbyś kiedykolwiek podejmować decyzję o samozniszczeniu okrętu wraz ze wszystkimi na pokładzie wiedząc, że to jedyny sposób, aby ocalić np. mieszkańców jakiejś planety?
Chciałbyś w końcu wyznaczać kogokolwiek do naprawy napędu wiedząc, że skazujesz go tym samym na śmierć?
Nie mów mi więc, ze kapitan ma lekko...