Forum Fandom Sesje RPG, PBF i inne Sesja RPG "Oblicza Prawdy" Re: "Oblicza Prawdy"

Seldon
Participant
#15124

Przeliczenie szóste, część druga

Gondole okrętów Gwiezdnej Floty zajaśniały na niebiesko i wokół nich uformowały się pola warp, po czym jednostki Federacji poleciały z prędkością warp 8 w kierunku źródła nieznanego i tajemniczego sygnału radiowego. Jednak mimo, że formacja leciała z szybkością 1024 razy większą od granicznej, według teorii Einsteina, szybkości światła, to podróż do systemu Piscium Epsilon zajęłaby 5 dni. Większość załóg i ich kapitanów nie przejmowała się ani bliskością Strefy Neutralnej, do której ciągle się zbliżali, ani potencjalnym niebezpieczeństwem, które spowodować miało zaginięcie poszukiwanego okrętu klasy Nebula. Jedynie trzech kapitanów rozmyślało w związku z obecną misją, jednak mimo wspólnego tematu każdy z nich zajmował się całkiem odmiennym problemem. Mieli na to sporo czasu, bowiem pokonali już połowę wyznaczonej drogi, zaś cel osiągną za dwa dni i dwanaście godzin. Wszyscy inni byli zaś na bierząco informowani o wynikach badań, jakie uzyskano.

Kapitan Tazman na mostku USS Corsair wydawał rozkazy dotyczące ułożenia i pozycji okrętów lecących w warp. Formacji "Gwiazdy" wydała się dowódcy najbardziej optymalna, dlatego wysłał do wszystkich okrętów odpowiednie rozkazy. Po chwili jednostki Federacji ułożyły się w odpowiedni wzór, widoczny na ekranie taktycznym na mostku Corsair'a. Rozkaz ten flota wykonała ze zdumiewającą szybkością, chyba najbardziej pośpiesznie ze wszystkich, jakie wydał kapitan Tazman. Jednak od tego momentu minęło już 60 godzin, które nie obfitowały w prawie żadne informacje taktyczne. Układ, do którego zmierzali, posiadał jedną dojrzałą gwiazdę średniej wielkości o widmie typu F oraz dwa gazowe olbrzymy i jedną planetkę klasy N położoną 236 mnl kilometrów od centrum systemu. Z informacji taktycznych wynikało, że układ ten leżał blisko linii frontu podczas wojny ziemsko-romulańskiej z lat 60. XXII wieku i stanowił jeden z problemów podczas ustalania Strefy Neutralnej, jednak został szybko rozwiązany i układ przeszedł w ręce Federacji. Nigdy jednak nie postanowiono wybudować tu żadnej stacji ani zaimprowizować jedynej ziemskiej planety, która miała sprzyjające warunki do terraformingu. Z danych wynikało, że zadecydowały o tym względy ekonomiczne, zaś później projekty zarzucono z powodu ustania aktywności romulańskiej na tym obszarze oraz zagrożenia ze strony Imperium Klingońskiego. Po traktacie z Khitomer powrócono do projektu założenia tu stacji obserwacyjnej, ale pas stacji sensorów przy Strefie Neutralnej został już ukończony, więc dokumenty przeniesione zostały do potężnych magazynów, gdzieś pod San Francisco. Jeżeli zaś chodzi o sam sygnał, z danych zebranych przez USS Mariposa wynikało, że był to automatyczny sygnał pomocy, pochodzący od jakiejś starszej jednostki. Niewątpliwie był szyfrowany, jednak nie udało się go dekodować, prawdopodobnie z powodu awarii systemu kodującego przekaźnika nadającego transmisję. Te wiadomości nie rozjaśniały jednak nic, co bezpośrednio pozwalałoby na odkrycie, co stało się z USS Livingston-A...

Dowódca USS Mariposa zajmował się przez te dwa dni głównie analizowaniem danych, które udało się zebrać przez czujniki okrętów Floty. Nie można powiedzieć, żeby nic nie udało się dowiedzieć, jednak wiele rzeczy pozostawało nierozwiązane. Kierowali się do układu, w którym znajdowała się jednak gwiazda typu widmowego F2 IV oraz planet klasy A, B i N. Gwiazda Piscium Epsilon miała temperaturę na powierzchni w granicach 7200 - 7500 K, miała jasnożółtą barwę oraz wyraźne linie H i K zjonizowanego wapnia, widoczne pasma G żelaza, wapnia, tytanu oraz słabe linie wodorowe. Bardzo przypominała gwiazdę Alfa CMi A, nazywaną na Ziemi Procjonem A, leżącą 11,41 lat świetlnych od Układu Słonecznego, jednak była wyraźnie jaśniejsza i młodsza, oraz zachodziły w niej szybsze reakcje teromojądrowe. Wokół niej, w odległości 1,573 AU krążyła niewielka planeta ziemska klasy N o atmosferze tlenowo-azotowej. Z tej odległości nie była jeszcze wychwytywalna przez sensory żadnego z okrętów, jednak wiadomo było o jej obecności z danych, zebranych przez poprzednie misje badawcze. W odległości 3,209 AU krążyła standardowa planeta gazowa klasy A z czterdziestoma dwoma satelitami, zaś w odległości 3, 876 AU, czyli dość blisko poprzedniej, planeta gazowa klasy B z trzema wyraźnymi pierścieniami i siedemnastoma satelitami. Sygnał radiowy był emitowany niewątpliwie z tego systemu i poruszał się z prędkością światła, jak każda fala elektromagnetyczna. Nie była to więc transmisja podprzestrzenna i musiała do układu Piscium Psi wędrować owych 14 lat, jakie stanowiły odległość pomiędzy gwiazdami Ryb.

Na samym okręcie uporano się przed kilkunastoma godzinami z problemem rozkalibrowanych sensorów, przez co Mariposa zbierała ponownie całe pasmo danych. Wyniki badań potrójnego układu dostarczyła wiele cennych danych o tym niezwykle rzadkim zjawisku, jakim było peryhelium względem siebie tych trzech gwiazd, jednak analiza szczątków danych, które świadczyłyby o zjawisku za Strefą Neutralną, o której donosił przed zniknięciem USS Livingston-A, nie dostarczyła wiele. Z badania struktury czasoprzestrzeni oraz podprzestrzeni w układzie oraz podczas drogi do systemu Piscium Epsilon udało się dowieść jedynie, że anomalia ta miała na prawdę miejsce. Silne zaburzenia czasoprzestrzeni, które miały miejsce, zwykle długo pozostają wykrywalne, a przynajmniej wykrywalne pozostają ich skutki, jednak te były wyjątkowo gwałtowne. Po ekstrapolacji kierunku rozchodzenia się fali zespół naukowy okrętu naukowego, na czele którego stał kapitan Rheinhard, doszedł do wniosku, że przybliżonym centrum, a zarazem początkiem tej fali, kolistej w płaszczyznowym układzie współrzędnych i kulistej w układzie kartezjańskim, był zespół układów gwiezdnych za Strefą Neutralną, w odległości 19 lat świetlnych od granicy.

Podczas gdy kapitan zajmował się badaniem odczytów, jego okręt leciał w kierunku wyznaczonego punktu docelowego...

Okręty klingońskiej grupy leciały w kierunku miejsca docelowego. Z każdą chwilą byli coraz bliżej granicy z Romulanami, jednak niewiele się działo. Załogi w napięciu oczekiwały spotkania z ich okrętami, które było dość prawdopodobne, i walki, która mogłaby przynieść im zasłużony honor, mimo że i tak uważali potomków Wolkan za zdradzieckich i niegodnych siebie przeciwników. Jednak mijające minuty nie przynosiły niczego takiego, zaś przestrzeń była całkowicie pusta i nie było widać żadnego wrogiego okrętu, jedynie SS Alabama pozostawał na tym samym miejscu, na którym zostawił go kapitan Coen. IKC Krel również nie dawał żadnego znaku życia. Działo się to, być może, z powodu jakichś technicznych problemów na pokładzie okrętu klasy K’Vort’Cha. Ponadto druga K'Vort'Cha również nie dawała znaku życia, więc może dał o sobie znać konstrukcyjny błąd tej klasy, który spowodował zerwanie kontaktu z obydwoma okrętami...

Tuż obok kapitana Thengela powietrze przeszyła wiązka zielonego dezruptora. Niezwłocznie i on wyciągnął broń i skontaktował się z resztą przez komunikator.

- Kapitanie, do ośrodka wdarły się jakieś krwiożercze bestie. Przypominają drapieżne koty i przechodzą przez zerwane siatki ochronne. Na razie nie mamy ofiar, jedynie jednego rannego, ale ich ciągle przybywa... - usłyszał w interkomie.

Nagle przerwał mu krzyk jednego z członków zwiadu, który ostrzegał o czymś kapitana. Tuż po tym wystrzelił w kierunku Thengela dezruptor, którego promień minął go o kilkanaście centymetrów. Kapitan Norexan'a odruchowo odwrócił się i ujrzał przed sobą, na ziemi duże cielsko martwego zwierzęcia. Faktycznie, przypominało ono drapieżnego kota i posiadało wyraźnie wyodrębnione części ciała, białe, gęste futro, prawdopodobnie przystosowane do warunków polarnych, podobnie jak umierające wokoło drzewa iglaste, oraz długie kły, wychodzące poza jamę gębową i lekko zakrzywione do góry, mające długość około czterdziestu centymetrów. Umaszczenie zwierzęcia miało kolor biały, poprzecinany nieregularnymi plamami koloru szarego, małymi i rzadkimi.

Patrząc dalej, kapitan Thengel zauważył przechodzących przez przerwaną siatkę lądowiska następnych przedstawicieli tego gatunku. Poruszali się szybko i zwinnie, jednak byli doskonale widoczni w tych warunkach. Co kilka sekund też któregoś z nich trafiał zielonkawy promień romulańskiej broni palnej...

searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram