Ciężki krążownik klasy Fek'Ihr przesuwał się w kosmicznej pustce w towarzystwie kilku innych klingońskich okrętów. Jego załoga odbywała już trzecią turę bojową bez odpoczynku. Nikt jednak nie sarkał. KSO poniosło ciężkie straty i załoga krążownika wiedziała, że po prostu nie ma ich kto zmienić. Dowodzący okrętem mieszaniec westchnął ciężko, rozglądając się po mostku. Z pierwszego składu oficerów pozostał tylko sternik i pierwszy oficer - dawniej oficer taktyczny. Rudowłosa Klingonka właśnie sprawdzała coś na paddzie.- Diabli nadali tę misję - mruknął do towarzyszki - Ludzie są zmęczeni. - A ty nie? - odparowała. Komandor pokiwał głową.- Dobrze przynajmniej, że wysłano nas w towarzystwie przyjaciół... Latamy z nimi od początku wojny i manewrów nie trzeba zgrywać. Ech, tęsknię do czasów, kiedy miałem na głowie tylko maszynownię i kilku ludzi, a nie tak jak teraz - kilkuset...- Kapitanie! Wykrywam ślady warp. Sygnatura federacyjna!- No proszę, więc jednak... Czerwony alarm, podnieść osłony! Wszystkie sekcje - raport!- Silniki sprawne, nominalna wydajność rdzenia.- Uzbrojenie sprawne, kadłub 100 %, osłony 100%. Okręt gotów do walki! - posypały się meldunki.- Bardzo dobrze. Przesłać współrzędne sygnatur do innych jednostek, może oni wykryją coś więcej...