Ostatnie dwanaście lat to trudny okres dla wielbicieli Star Treka. Po przedwczesnym zdjęciu z anteny serialu Enterprise wielu z nas straciło nadzieję, że zobaczymy jeszcze jakikolwiek serial z tego uniwersum. Nowe filmy pełnometrażowe i alternatywna linia czasowa wzbudziły kontrowersje i część fanów obawiała się dalszego podążania w tym kierunku. Discovery był serialem wyczekiwanym z ogromną nadzieją i ogromnym niepokojem. Część fanów, tak jak większość redakcji Trek.pl, przyjęła go z otwartymi ramionami. Niestety, można pokusić się o stwierdzenie, że dla sporej części fanów Discovery oznacza ostateczną śmierć uniwersum Star Treka w postaci, w jakiej to uniwersum pokochali. Postaramy się wyjaśnić, skąd biorą się tak drastyczne i kontrowersyjne opinie.

Czym jest Star Trek

Aby wyjaśnić, skąd biorą się kontrowersje wokół Star Trek Discovery, warto spróbować określić, czym były wcześniejsze seriale Star Trek i w jaki sposób wielu fanów Star Treka postrzega to uniwersum. Star Trek nie zdobył tak ogromnych rzeczy wielbicieli na całym świecie tylko dlatego, że nosi taką nazwę. Miliony ludzi nie pokochały go za styl mundurów czy projekt statków, a nawet nie za Wolkanów, Klingonów, Spocka czy Kirka. Te wszystkie elementy razem stworzyły pierwotnie całość opartą na wizji zapoczątkowanej przez Gene Roddenbery’ego: wizji dobra i nadziei w świecie ogarniętym zimną wojną.

Star Trek był rewolucją w telewizji i raczej nie spodziewano się, że zdobędzie tak ogromną popularność. W latach 60. w Stanach Zjednoczonych, gdzie czarnoskórzy walczyli o swoje prawa, gdzie nadal panowała nienawiść do Japończyków za II Wojnę Światową oraz do Rosjan za aktualną sytuację polityczną, na mostku okrętu międzygwiezdnego mamy pełnoprawną czarnoskórą oficer, do tego kobietę, a także Japończyka i Rosjanina. Wszyscy traktują się wzajemnie z szacunkiem, wszyscy są sobie równi. Nie ma podziałów. Przyświeca im jeden wspólny cel: odkrywanie tego, czego nie odkrył jeszcze żaden człowiek.

Oprócz tak zaskakującego składu załogi, Star Trek poruszał tematy trudne i kontrowersyjne. To właśnie w Star Treku pierwszy raz pokazano pocałunek między czarnoskórą kobietą i białym mężczyzną. W otoczce science-fiction rozprawiano się bezlitośnie z wieloma kontrowersjami społecznymi i politycznymi. Najważniejsze nie było to, aby serial sprzedać. Najważniejsze było to, aby skłonić widzów do myślenia i dać im ogromną dawkę nadziei, że w przyszłości będzie nam wszystkim dobrze razem.

Dokładnie te same idee przyświecały twórcom kolejnego serialu, aż 18 lat później. The Next Generation to schyłek lat 80., kiedy w dużej mierze znikły problemy na tle rasowym, ale pojawiły się nowe, na przykład na tle preferencji seksualnych. The Next Generation mimo tak ogromnej przerwy kontynuowało pierwotne założenia serialu. Twórcy jeszcze silniej podkreślili utopijny charakter Federacji, a do eksploracji kosmosu doszły eksploracje charakterów i relacji między załogą.

Deep Space Nine mimo nieco innej konstrukcji opierał się na tych samych założeniach co dwa poprzednie seriale. Choć w późniejszych sezonach wiodącym wątkiem była wojna z Dominium, fani Star Treka kochają DS9 przede wszystkim za znakomite i pozytywne postacie: Odo, Dax, Quarka, Garaka, Kiry i in. Choć wokół panuje ogromne napięcie po wcześniejszej okupacji Bajoru oraz jeszcze większe napięcie spowodowane wojną z Dominium, Deep Space Nine jest pozytywny, a bohaterowie w swoich działaniach pozostają idealistyczni.

Voyager był w zasadzie próbą kontynuacji The Next Generation. Nawet jeśli statek w odległym kwadrancie Delta składał się w połowie z rebeliantów (Maquis), to od samego początku współpracowali ze sobą, szanowali się nawzajem a nawet przyjaźnili, zaś kapitan Janeway za wszelką cenę starała się trzymać zasad Federacji (często sporym kosztem).

Enterprise był kolejnym dowodem na to, że Star Trek to nie tylko nazwa. Decyzja o stworzeniu serialu dziejącego się przed The Original Series była bardzo ryzykowna ze względu na potencjalne naruszenia kanonu, a także na ogromne oczekiwania fanów. Wątek wojenny okazał się najprawdopodobniej gwoździem do trumny, ponieważ fani Star Treka nie oczekiwali serialu o wojnie i śmierci. Pragnęli eksploracji. Pragnęli dowiedzieć się, co doprowadziło do powstania Federacji. Te nadzieje spełnił czwarty sezon Enterprise, który przez zdecydowaną większość fanów uznawany jest za najlepszy. Właśnie dlatego, że jest najbardziej wierny ideom zapoczątkowanym jeszcze w latach 60.

Czym więc jest Star Trek? Star Trek nie jest nazwą. Star Trek jest nadzieją. Star Trek jest zachwytem nad tym, co nowe i nieodkryte. Star Trek jest miłością. Star Trek jest trzymaniem się zasad. Star Trek jest utopią. To właśnie za to fani kochają Star Treka.

Czym jest Discovery

Choć serial Discovery dopiero się rozpoczął, od samego początku można zauważyć pewne elementy konstrukcyjne, które z odcinka na odcinek są wzmacniane i które nadają serialowi taki a nie inny kształt. Elementy, które bardzo nie podobają się wielu fanom wcześniejszych seriali.

Po pierwsze, Discovery odrzuciło konstrukcję znaną z większości seriali Star Trek, czyli niezależność odcinków. Discovery to historia opowiadana chronologicznie. Do zrozumienia każdego odcinka ważna jest znajomość poprzednich. Nie jest to konstrukcja zła, w dużej mierze zastosowano ją również w Deep Space Nine, ale nie jest to konstrukcja typowa dla Star Treka.

Po drugie, w Discovery postawiono na główną bohaterkę. W starszych Trekach nigdy nie było głównego bohatera. Głównych bohaterów zawsze było kilku. W The Original Series pierwszoplanowi byli Kirk, Spock i McCoy. W The Next Generation nie dało się nawet określić granicy, która mogłaby rozdzielić postaci pierwszoplanowe i drugoplanowe. Podobnie w kolejnych serialach aż do Enterprise włącznie. Na podstawie pierwszych odcinków Discovery wyraźnie widać, że wszystko kręci się wokół postaci Burnham, a cała reszta to postaci drugoplanowe. Znów: nie jest to konstrukcja zła, ale kompletnie nieprzystająca do całej reszty Star Treków.

Trzecim elementem charakterystycznym Star Treka był zawsze idealizm i pozytywne nastawienie. Bohaterowie odzywali się do siebie z szacunkiem. Nawet jeśli były między nimi konflikty, takie jak między Quarkiem i Odo w Deep Space Nine, nie były one odbierane przez widzów jako poważny problem, raczej jako nieco zabawny element wzbogacający relacje. Podstawą tych relacji był uśmiech, sympatia i szacunek. W Discovery przeważają emocje negatywne: pogarda, strach, egoizm. Na pokładzie jest ciemno. Bohaterowie prawie się nie uśmiechają, a dawka humoru jest minimalna i mocno wątpliwa (tribble na biurku kapitana czy też irytująca współlokatorka Burnham). Ponownie: nie jest to konstrukcja zła, bo są seriale, które są z założenia mroczne i negatywne, ale taki nigdy nie był Star Trek.

Czwarty element, za który wielu fanów pokochało Star Treka, to postępowanie zgodnie z zasadami. Pierwsza dyrektywa, choć wprowadzona dopiero w The Next Generation, stała się kręgosłupem moralnym Star Treka. Nic dziwnego więc, że działania kapitana Discovery i części jego załogi są odbierane przez fanów Treka jako nieetyczne. I nic dziwnego, że skupianie się na tych nieetycznych działaniach wzbudza niesmak.

W Discovery wprowadzono również kontrowersyjne zmiany takie jak twarze ludzkie w logo Federacji (która oryginalnie była stworzona przez cztery rasy i żadna z nich nie była wyróżniona) czy wygląd Klingonów (których podstawowe cechy takie jak długie włosy, zarost i umundurowanie utrzymane zostały od 1979 do 2007 roku). Statki Klingonów nie przypominają żadnych innych modeli. Tak dużych zmian nie wprowadzono w żadnym innym uniwersum, na przykład Star Wars. Mimo upływu lat, stormtrooperzy mają nadal prawie takie same mundury, a miecze świetlne działają na tych samych zasadach. Kształt statków Imperium i Rebelii również nie uległ ani trochę zmianie.

Dla wielu fanów Star Treka Discovery jest więc serialem bardzo dobrym, ale mającym ze Star Treka jedynie nazwę i kilka wciśniętych trochę na siłę elementów z wcześniejszych Star Treków. Niepokojący jest też ogromny budżet na odcinek (8-8,5 mln USD). Podobny budżet doprowadził do przedwczesnego końca serial Sense8 i można obawiać się, że koszty ostatecznie nie pozwolą na utrzymanie Discovery na ekranie.

Powody zmian w Discovery

Powody wprowadzenia w Discovery tak ogromnych zmian względem pięciu wcześniejszych seriali pozostają tajemnicą Paramount. Fani mogą się ich jedynie domyślać, ale przeważa jedna teoria: Paramount musiał to zrobić, aby serial na siebie zarobił. Mamy zaś teraz inne czasy i serial musi być zrobiony z rozmachem, albo upadnie.

Być może faktycznie realia telewizyjne powodują, że sukces wymaga ogromnego budżetu i dotarcia za wszelką cenę do jak największej liczby odbiorców. Wymaga więc odstawienia na bok jakiegokolwiek idealizmu i skupienia się, jak porządny Ferengi, tylko i wyłącznie na rachunkach. Jeśli jednak tak było w pięciu poprzednich serialach, fani tak drastycznie tego nie odczuli, jak w przypadku Discovery.

Wielu fanów przyjęło zmiany koncepcyjne wprowadzone w Discovery entuzjastycznie, jako świeży powiew, jako nową nadzieję dla Star Treka. Przeciwnicy tych zmian argumentują zaś, że nie ma w tym żadnej świeżości, bo podstawowe założenia Discovery (mrok, wojna, konflikty między postaciami) to recepta stosowana od lat w serialach, recepta znacznie bezpieczniejsza. Bo zło się sprzedaje. To właśnie dlatego w wiadomościach telewizyjnych i gazetach codziennych nie dowiadujemy się o tym, co dobre, a przede wszystkim o tym, co złe. Kto zginął, gdzie jest wojna, gdzie była katastrofa, jak jedna partia robi coś źle. Discovery nie jest powiewem świeżości. Jest wykorzystaniem starego jak świat przepisu na sprzedaż. Ferengi byliby dumni. Jego konstrukcja dodatkowo przypomina inny serial science-fiction, The Expanse.

Czy można inaczej?

Innym argumentem, jakim posługują się fani nowego serialu, jest to, że w dzisiejszych czasach nie ma miejsca na cukierkowe The Next Generation i że do sprzedaży potrzebny jest ogromny budżet, znakomite ujęcia i najwyższej klasy efekty specjalne, a to wszystko bardzo dużo kosztuje. Czy tak jest jednak na pewno?

Dopiero czas pokaże, czy stworzony przez Setha McFarlane’a serial The Orville, który z założenia jest parodią Star Treka, odniesie większy sukces niż Discovery. Efekty w The Orville oparte są w dużej mierze na modelach a nie na animacjach komputerowych (czyli podobnie jak np. w The Next Generation). Na mostku jest jasno i przyjemnie. Muzyka jest wesoła, przepełniona dumą i zachwytem. Kapitan stara się postępować dobrze i etycznie. Odcinki serialu są niezależne od siebie i skupiają się na problemach natury moralnej oraz na eksploracji kosmosu. Bohaterowie szanują się nawzajem i nie ma skupienia na jednej postaci.

To zaskakujące, ale The Orville spełnia wszystkie wymienione wcześniej założenia, które wielu fanów starych serii Star Treka uznaje za podstawę tego uniwersum. Nawet, jeśli nazwy własne są inne, rasy są inne, a statek nie ma spodka. Nawet, jeśli poważne i zmuszające do myślenia sceny przeplatają się z niezbyt wyrafinowanymi żartami typowymi dla produkcji tego reżysera. The Orville jest więc argumentem za tym, że można inaczej, choć oczywiście nie każdemu się podoba. Ale głównym argumentem przeciw The Orville jest poziom żartów, które nie stanowią nawet jednego procenta czasu trwania odcinka.

Innym argumentem, że można inaczej, był projekt Axanar. Dwudziestominutowy film Prelude to Axanar, choć skupiał się na wojnie, opowiadał historię w sposób przypominający Deep Space Nine. Przedstawieni bohaterowie byli godni szacunku i wyrażali szacunek do siebie wzajemnie. Zachowano oryginalny wygląd Klingonów oraz statków Federacji.

Niestety, projekt Axanar został ukrócony przez Paramount na około rok przed premierą Discovery. Zarówno Axanar jak i Discovery opowiadają o tej samej czteroletniej wojnie z Klingonami, a więc można sądzić, iż Paramount ukrócił fanowski projekt, aby zlikwidować konkurencję. Oficjalnymi powodami była niezgodność z warunkami określonymi dla produkcji fanowskich, ale za naruszenie tych zasad wcześniej nie pociągnięto do odpowiedzialności prawnej żadnych innych twórców.

Być może doczekamy się jeszcze Axanara w innej postaci, poza uniwersum Star Treka, podobnie jak The Orville. Być może sukces The Orville spowoduje, że Paramount poda twórców tego serialu do sądu, aby pozbyć się kolejnej konkurencji. Przyszłość pokaże też, czy Discovery nabierze bardziej typowego dla Star Treka charakteru.

Tak jak wielu fanów jest nastawionych pozytywnie do Discovery, tak równie wielu jest nowym Star Trekiem zniesmaczonych i widzi nadzieję w The Orville. Krytycy filmowi są zachwyceni Discovery, ale nie zostawiają suchej nitki na The Orville. Z kolei oceny obu seriali w największym serwisie filmowym IMDB reprezentują odbiór widzów: w chwili tworzenia tego tekstu Discovery ma ocenę średnią 7.3, a The Orville 7.6. Co ostatecznie okaże się dla Trekkies nowym Star Trekiem pokaże jedynie czas. Jedno jest pewne: Discovery mocno dzieli fandom i chociażby z tego powodu zamiast łyżką miodu okazało się łyżką dziegciu.