doctor-strange-2016.jpg

*** UWAGA SPOILERY ***

Właśnie miałam okazję zapoznać się z kolejnym superbohaterem uniwersum Marvela. Doktor Stephen Strange przybył do nas z daleka wprost z sali operacyjnej. W pierwszych scenach poznajemy światowej sławy neurochirurga, samotnika z irytującym sposobem bycia, wywyższającego się pośród współpracowników, pogardzającego pacjentami, wybierającego spośród nich tylko najlepiej rokujące przypadki, nie mającego przyjaciół ani rodziny, bo wystarcza mu własne nad wyraz rozbudowane ego i syndrom boga. W tej roli absolutnie genialny Benedict Cumberbatch. Zastanawiałam się jak wielu widzów odetchnęło z ulgą widząc, że dzieje mu się krzywda? Dla mnie przerażającą była scena, gdy budząc się po operacji dowiaduje się, że na skutek wypadku stracił czucie w palcach obu dłoni.
 
Być może potraktowałam ten film zbyt osobiście, ale to co zaprezentował na ekranie Cumberbatch było istnym majstersztykiem gry aktorskiej. Trudno było mi uwierzyć, że ten człowiek gra, że on tego nie przeżył. Skala emocji od rozpaczy i gniewu, poprzez złość aż do desperacji i pustki, jaka wdziera się w życie człowieka, który traci to co kochał, który nie widzi sensu życia bez medycyny, który boryka się z codziennymi problemami, a nieposłuszne dłonie znacznie mu tę walkę o normalność utrudniają. Podziwiałam jego upór i chęć wyzdrowienia, wbrew wszystkim i wszystkiemu. Bardzo znaczącą sceną, powtórzoną kilkukrotnie w filmie, było zbliżenie na jego twarz odbitą w lustrze, kiedy zbliżał drżącą dłoń, żeby się ogolić i po chwili wahania odkładał maszynkę. Miałam wtedy serce w przełyku. Wspominałam o jego determinacji, bo choć wypadek bardzo go zmienił, w lepszych momentach lub w tych najgorszych wychodził z niego zimny drań. Cudownie było patrzeć na wyprowadzonego z równowagi fizjoterapeutę, do którego odnosił się pogardliwie per mister banchelor (panie z licencjatem), nic pan nie wiesz o medycynie, to się pan zamknij i nie pouczaj doktora, który jednocześnie zrobił magistra i doktorat.
 

tea0100_comp_v420.1034.jpg

Dzięki urażonej dumie fizjoterapeuty i na skutek serii zbiegów okoliczności doktor Strange trafia do Katmandu, do tajemniczej świątyni Kamar-Taj będącej we władaniu Przedwiecznej (Tilda Swinton), która najpierw wytrzepie z niego duszę w siedem wymiarów, a potem wykopie jego ciało za furtę. Bardzo czekałam, żeby zobaczyć tę aktorską parę razem na ekranie. Miałam niesamowicie wysokie oczekiwania i nie zawiodłam się. Ulubiona aktorka Jima Jarmuscha, łysa i w czymś co przypominało kimono prezentowała się nad wyraz dostojnie. Na początku miała naprawdę mocne wejście, jednak z biegiem akcji jej postać jakby przygasła lub po prostu Przedwiecznej nie wypadało okazywać zbyt wiele emocji i nie chcąc tracić ze swojej dostojności, grała znacznie poniżej swoich możliwości. Na szczęście to odczucie nie pozostało ze mną do końca, scenarzyści zadbali o jej możliwość pokazania swoich umiejętności i chociaż równie ascetycznie, jeśli chodzi o grę aktorską, to jej postać wzbudzała duże zainteresowanie. Do końca.
 
Mam mieszane uczucia co do interpretacji faktu, że ani efekty specjalne, ani muzyka nie wywarła na mnie większego wrażenia, a to pierwsze wydawało mi się nawet nużące. Przysnęłam w kinie pod koniec filmu, gdyż kakofonia obrazów rodem z kalejdoskopu mnie zmęczyła (i przez to umknęła mi jedna scena!). To już było! Pierwszy raz widziałam to w Incepcji Nolana, a ostatni niecałe pół roku temu na Star Trek: W Nieznane. Już mi się przejadło. Może jednak to dobrze, że film z gatunku fantastyki zapamiętam dzięki solidnemu scenariuszowi i wyśmienitej grze aktorskiej, a nie ciężkiej pracy grafików?
 

DoctorStrange_ComicCon_trailer.jpg

 
Fabuła trzyma marvelowy poziom. Nie jest to oczywiście ambitne kino, jednak tyle emocji, wzruszeń, również łez (a pierwszy i ostatni raz płakałam na Królu Lwie!) nie dostarczył mi dawno żaden film. 
 
Akcja oczywiście opiera się na ratowaniu wszechświata i co podoba mi się najbardziej - wszechświat ma szansę zostać ocalony nie dzięki przydługim seriom kaskaderskich popisów (choć też mi się dłużyły) i efektów specjalnych, ale dzięki sprytowi i wiedzy. Zatem ratujemy wszechświat, gdyż poprzedni mistrz Kaecilius spiskuje, jak tu go unicestwić. W roli Kaeciliusa Mads Mikkelsen znany z roli Hannibala Lectera.
 

landscape-1469463742-doctor-strange-kaec

 
Pora na morał z tej bajeczki. Zatem drogie dzieci, jak rzecze Wong, zawsze czytajcie książki do końca! Nie wyrywajcie dwóch stron.
 

5388899-1895553624-bened.jpg

 
I nie wychodźcie za wcześnie z kina! Scena po napisach, wg większości zgromadzonej w kinie, lepsza niż reszta filmu.
 

doctor-strange-teaser-poster.jpg